Mandalay to magiczne słowo. Kojarzy się z przygodą rodem z Indiany Jonesa – z miastem otoczonym przez nieprzebytą dżunglę, pełnym ociekających złotem świątyń i pałaców, z miejscem tajemniczym i egzotycznym. A wszystko to przez jeden wiersz Kiplinga „Droga do Mandalay”, który wprowadził Mandalay do zachodniej świadomości. Potem Frank Sinatra i inni śpiewali o drodze do […]
Tym razem będzie trochę bardziej od strony praktycznej. Jezioro Inle z pewnością znajdzie się na liście najwiekszych atrakcji Birmy (bardzo możliwe, że na pierwszej pozycji) i choć ilości przybywających tu turystów nawet w sezonie nie można nazwać tłumami, to jak na warunki birmańskie jest ich sporo. W Nyungshwe roi się od backpackersów, amatorów trekkingów i […]
Co sprawia, że jedne miejsca lubimy bardziej, a inne mniej? Ludzie, atrakcje, zabytki, piękno przyrody? Podróżując odkryliśmy, że w naszym przypadku jest to właściwa kombinacja kilku prostych, ale niezbędnych elementów, które nas uszczęśliwiają. Po pierwsze: fajne miejsce do spania – a fajne, nie zawsze musi oznaczać wygodne i drogie. Może być to namiot na pięknej […]
Po co telepać się nad Inle 12 godzin autobusem, skoro ciekawiej jest dojść tam piechotą. Nie całą drogę oczywiście, ale choć ostatnie 60 km z Kalaw po jednej stronie trasy, do Indein nad jeziorem Inle. Kalaw to urocza mieścina, więc warto zatrzymać się tam na chwilę, choćby ze względu na ciekawy targ i nepalską restaurację […]
Pamiętam, jak w Złotej Świątyni Sikhów w Amritsarze w Indiach przesiadywaliśmy na marmurowej posadzce od świtu do zmierzchu, wsłuchując się w mantry śpiewane przez wiernych. Dookoła nas tysiące ludzi modliły się, zażywały oczyszczających kąpieli i odpoczywały w podcieniach budynków. Ich wiara, gorliwość i poświęcenie nas zahipnotyzowały i przykuły do tego miejsca na długie godziny. Niezależnie […]
Wczesnym rankiem lądujemy na lotnisku w Yangonie – dawnej birmańskiej stolicy. Zabawne jak wszystkie lotniska na świecie wyglądają podobnie – uniwersalna architektura ze szkła i stali, która krzyczy: „Spójrz, jakim jesteśmy nowoczesnym krajem!” Moglibyśmy być właściwie w każdym miejscu na świecie. Wielopasmowa arteria prowadząca z lotniska do miasta, również nie przywodzi na myśl tego uciskanego […]
Jeśli chcecie zobaczyć Tajlandię sprzed 100 lat – jedźcie do Birmy! – tak do przyjazdu do tego kraju namawiali nas spotkani po drodze turyści. Ale Birma, której oni doświadczyli była zupełnie innym krajem, niż ten który my zobaczyliśmy, a i od tego czasu pewnie wiele się zmieniło. Trwa czas przemian: w polityce, społeczeństwie, stylu życia. […]
Już jakiś czas temu minął rok odkąd jesteśmy w podróży. Nie napisaliśmy o tym, po części bo nie było na to czasu, ale głównie dlatego, że nie byliśmy pewni co dalej. Z jednej strony połknęliśmy podróżniczego bakcyla i chcieliśmy przeć naprzód, a z drugiej niezałatwione sprawy wzywały nas do Polski, a my sami coraz bardziej […]
Kiedy zaczynaliśmy kurs nurkowy na Koh Tao w Tajlandii, byliśmy przekonani, że podstawowy certyfikat Open Water będzie naszym pierwszym, ale i jedynym krokiem w podwodny świat. Okazał się on jednak dużo bardziej fascynujący, niż przypuszczaliśmy i już miesiąc później, na Filipinach, zdobyliśmy drugi poziom – Advance uprawniający do nurkowania do 30 metrów. A wszystko po to, by zanurkować z kosogonami, czyli 6-metrowymi rekinami, które choć zazwyczaj żyją na głębokości 200 metrów, czasem wypływają na 30-metrowe wody dostępne dla przeciętnego nurka. Kosogony są zupełnie nieszkodliwe dla człowieka, a ich widok powoduje raczej śmiech niż strach: małe szczęki i duże wyłupiaste oczy, a do tego płetwa ogonowa będąca połową 6-metrowego ciała. To było nasze pierwsze tak głębokie nurkowanie i pierwsze spotkanie z rekinami i jak do tej pory najlepsze. Niestety nie udało nam się uchwycić momentu, gdy rekiny podpłynęły najbliżej, bo byliśmy zajęci podwodnymi ćwiczeniami, ale mamy nadzieję że wystarczy to, co na filmiku poniżej.
Historia z cyklu: Pech na Filipinach W rolach głównych: bangka i my (a jakże mogłoby być inaczej) Początek tej historii jest dość niewinny, jak to zwykle bywa w przypadku pecha spadającego jak grom z nieba. Próbujemy dostać się łodzią – „uwielbianą” przez nas bangką – na małą wysepkę Malapascua oddaloną jedynie o pół godziny drogi […]