Podróżowanie utartym szlakiem szybko staje się nudne, bo przewidywalne. Czasem też jest dość męczące, z powodu dużej ilości turystów. Dlatego nie moglibyśmy być szczęśliwsi, że właśnie z utartego szlaku schodzimy. Standardowa trasa prowadzi z Pekinu, przez Xian, na południe do Chengdu. My, w Xian odbijamy na zachód, by do stolicy Syczuanu dostać się okrężną drogą. Na tej trasie turystów jest już znacznie mniej, a co zabawne, w każdym kolejnym miejscu spotykamy tych samych ludzi. W autobusach, hostelach, kawiarniach, jakbyśmy śledzili siebie nawzajem. Jedną z takich osób jest Jeroen, holender, którego poznaliśmy w Xiahe. W podróży od dobrych kilku miesięcy, do Chin przyjechał podobną trasą do naszej, z tą różnicą, że do Moskwy dostał się z Holandii stopem. Wiadomo, że przez Polskę! Jak zachodni turysta odbiera nasz kraj i naszych rodaków można przeczytać na jego blogu www.jkswalkoflife.nl (po angielsku). Zerknijcie, bo aż miło się robi na sercu!
Xiahe leży na Wyżynie Tybetańskiej i większość ludności w miasteczku i okolicach stanowią Tybetańczycy. Jest to zupełnie inny kraj, niż ten zamieszkiwany przez Chińczyków Han: inne twarze, stroje i fryzury, a przede wszystkim wielka religijność. W Xiahe znajduje się jeden z najważniejszych klasztorów buddyjskich w Chinach. W jego murach tysiące mnichów studiuje nauki Buddy, modli się i medytuje. Tymczasem poza murami, codziennie dziesiątki pielgrzymów przebywa drogę Kory. Wierzący okrążają świątynię w kierunku zgodnym ze wskazówkami zegara, kręcąc młynkami modlitewnymi i powtarzając mantrę. Najgorliwsi przechodzą ją pełzając po ziemi, by wstać, zrobić jeden krok i znowu rzucić się na twardy grunt. Mimo że jest to niepowtarzalny widok, nie byłam w stanie zrobić ani jednego zdjęcia. Taka gorliwość zawsze łapie za serce.
Więcej zdjęć z Xiahe w galerii:
Xiahe 12-13.08.2012 |
Dodaj komentarz