Zamknij oczy i pomyśl: MEKSYK
Co widzisz?
Gdyby połączyć wizję moją i Marcina wyglądałoby to mniej więcej tak:
Wąsaty gość siedzi w barze i popija tequilę. Drinka zagryza nachos z guacamole, a do kielicha przygrywa mu mariachi w sombrero. Koń czeka na zewnątrz.
Stereotypowe, czy nie, takie było nasze wyobrażenie o Meksyku. I choć niektóre stereotypy okazały się prawdziwe, bo na dziesięciu Meksykanów, siedmiu na bank będzie miało wąsy, a guacamole (niekoniecznie z nachos) można dostać wszędzie jak Meksyk długi i szeroki, to pozostałe symbole meksykańskiej kultury są domeną jedynie niewielkiej części kraju.
Pomyśleć, że Meksyk to tequila, mariachi i sombrero, to tak jakby stwierdzić, że Polska to żubry, górnicy i oscypki. Nie wiem jak u Was, ale w moim mieście ich nie zobaczycie.
Tequila
Narodowy alkohol Meksyku, legalnie produkowany może być tylko w jednym z 32 meksykańskich stanów. Tylko w Jalisco, skąd zresztą ów trunek pochodzi, gleba i warunki klimatyczne są odpowiednie do uprawy niebieskiej agawy, z której rdzenia uzyskuje się sok, w późniejszym procesie przetwarzany w tequilę.
Każdy trunek, wyprodukowany w innym stanie lub z innego rodzaju agawy, to już nie tequila, a mezcal – w zależności od stanu uważany za mniej szlachetnego kuzyna tequili, lub – jedyny, właściwy, meksykański alkohol.
Nie będziemy wypowiadać się na temat północy, bo jej nie odwiedziliśmy, ale w całym środkowym Meksyku króluje tequila. Rzecz jasna w Guadalajarze i okolicach, ale także w barach Guanajuato i San Miguel. W Mieście Meksyk wpływy są wymieszane, ale generalnie ci, których na to stać piją tequilę, a reszta musi zadowolić się mezcalem. Na południe od stolicy sytuacja się odwraca – tequila odchodzi w zapomnienie, a mezcal staje się królem nocy.
Tequila i mezcal, choć najbardziej popularne, są jedynie czubkiem góry lodowej. W środkowym Meksyku, z agawy produkuje się jeszcze pulque, a w stanie Chiapas najczęściej pije się pox wytwarzany z kukurydzy i trzciny cukrowej. Tak naprawdę każdy stan ma swój lokalny trunek i nie sposób wypróbować je wszystkie, a zarazem pamiętać cokolwiek z wyjazdu.
Mariachi
Podobnie sprawa wygląda ze znanymi na cały świat mariachi. Oni także swoje korzenie mają w stanie Jalisco, a konkretnie w Guadalajarze, ale ich muzyka popularna jest w całym środkowym Meksyku.
Można ich posłuchać jak grają dla publiczności na Placu Mariachi w Guadalajarze lub Placu Garibaldiego w Mieście Meksyk, albo zamówić utwór lub dwa siedząc wieczorem przy stoliku w jednym z barów Guanajuato. Można też dać mariachi angaż prosto z ulicy lub zadzwonić na jeden z wielu numerów porozwieszanych na murach i słupach w każdym mieście.
Na pewno za to nie usłyszymy mariachi przygrywających do kielicha w pierwszym lepszym barze (jak w naszym wyobrażeniu), ani grających na ulicy za kilka marnych groszy wrzuconych do kapelusza. Mariachi to poważna instytucja, która nigdy nie pracuje za darmo.
Początkowo zastanawialiśmy się: czy to aby nie tylko turystyczna szopka? Banda facetów poprzebieranych w welurowe wdzianka, śpiewająca ckliwe piosenki? Częściowo może tak, ale w wielu miejscach tradycja mariachi jest nadal żywa. Wiele osób, szczególnie w mniejszych miastach, nie wyobraża sobie urodzin, wesela, chrzcin, czy pogrzebu, bez wtórujących mariachi. Ale nawet w stolicy, na Plac Garibaldiego oprócz turystów przychodzą meksykańskie rodziny, by wspólnie pośpiewać znane im od dzieciństwa piosenki, a w nocy grupy wstawionych mężczyzn zawodzą pijackim głosem folkowe hity. Bo kto odmówiłby zaśpiewania „Hej sokoły” na cały głos, szczególnie po kilku głębszych?
Z muzyką w Meksyku jest podobnie jak z trunkami: co stan to inny gatunek. Mariachi zyskali największą popularność, ale jeśli przyjrzymy się życiu mieszkańców, to okaże się że na północy rządzi norteno, w Oaxaca banda, w Chiapas marimba i… mnóstwo innych gatunków muzyki, o których nie będziemy udawać, że mamy jakiekolwiek pojęcie.
A wieczorem w Guanajuato:
Sombrero
Tradycyjny, meksykański kapelusz to zupełnie inna bajka. To prawdziwy stereotyp. Nie spodziewaliśmy się oczywiście, że Meksykanie będą pomykać po ulicach w błyszczących sombrero, ale liczyliśmy, że chociaż mariachi nadal je noszą, bo przecież jest tradycyjnym elementem ich stoju. Tymczasem sombrero, pierwotnie używane przez charro, czyli kowbojów z Jalisco, z czasem zostało wyparte przez wygodniejszy i bardziej praktyczny kapelusz kowbojski. To jego zobaczymy na głowach wielu Meksykanów, szczególnie na północy i w środkowej części kraju, natomiast sombrero spotkamy w sklepie z pamiątkami. Na Jukatanie.
Zamykam oczy i …
Nieskończona ilość obrazów pojawia się w mojej głowie. Nawet nie potrafię już stwierdzić z czym kojarzy mi się Meksyk, bo skojarzeń jest tak wiele. Może to najbardziej różnorodny kraj jaki kiedykolwiek odwiedziliśmy, a może jedyny, w którym byliśmy wystarczająco długo, żeby się o tym przekonać. Każdy stan to inna kultura i zwyczaje, inna pogoda, przyroda i krajobrazy, inne dźwięki, zapachy i smaki.
Kaktusy, pustynia, tacos, tortas, misje, ranczerzy, konie, zocalo, ludzie, bingo, awokado, ryby, ostrygi, surferzy, piasek, fale, kolonialne miasta, murale, tamales, ptaki, ruiny, dżungla, kościoły, góry, lasy sosnowe, gitarron, indianki, rękodzieło, alebrijes, targi, owoce, santa muerte, piekarnie, flan, churros, jeziora, wulkany, rafa koralowa, błękit morza, kurorty, bogactwo, bieda, słońce, deszcz …
A TY co widzisz?
dokładnie to samo, jeszcze tylko kaktusy mi zawsze chodzą po głowie!
i Brujeria jeszcze 😉
A no właśnie! O brujas jeszcze będzie!
najlepsza Kasia na końcu! 😀
a tak serio – z tym sombrero to żeście mnie zaskoczyliście!
Co widzę? Słońce, relaks i pikantne dania. I chociaż po wakacjach w Meksyku wiem, że upraszczam, to jednak tak właśnie, dobrze mi się kojarzy Meksyk.
w sumie to nie wiem czy jest jakaś różnica w smaku pomiędzy tequila i mezcal, ale drink „tequila bum bum” pewnie niewiele ma wspólnego z Meksykiem, ale dobrze wchodzi
To nie ma już sombrero? O nie! Fajnie to opisaliście, bo faktycznie czasem za bardzo stereotypowo myśli się o danym kraju, a po przyjeździe można niekiedy nawet się rozczarować. Meksyk, poza tym o czym wspomnieliście, kojarzy mi się z lovelasami i imprezami do białego rana, bo poznałem we Francji kolegę z Acapulco i kobiety uwielbiał (nie mniej jak imprezy ;)). Swoją drogą chłopak jest dość znanym w świecie blogerem podróżniczym!
Pierwsze skojarzenia z Meksykiem mam podobne jak wy przed wyjazdem. Nigdy tam nie byłam, ale możliwość spróbowania tylu lokalnych trunków jest kusząca 😉
To ja Was zaskoczę – Meksyk kojarzy mi się… z piciem tequili w szkolnym bufecie 😉 chodziłam do hiszpańskiego liceum i do naszej klasy przyjechał na rok Meksykanin na wymianę o bardzo latino brzmiącym imieniu Armando. Z drugiej strony specjalnie nie dowiedziałam się od niego dużo o Meksyku, to on był na tyle spragniony wiedzy o naszym kraju, że nauczył się polskiego! Myślę, że w codziennym życiu niestety dosyć często posługujemy się stereotypamii…