O nas

Kasia Kipigroch-Paczek

Rocznik 1988. Już architekt choć jeszcze w trakcie studiów. Artystyczna dusza i perfekcjonistka w jednym. Kiedyś przejawiało się to w maniakalnym dopasowywaniu koloru stroju do gumki do włosów i obsesji na punkcie jednolitego koloru notatek w zeszycie. Na szczęście dzisiaj może podróżować w wytartych dresach, a swoje zainteresowanie przeniosła na kolory kadru w obiektywie. Oprócz fotografii, uwielbia planowanie i dlatego jest głównym mózgiem wyprawy. Jej ulubione lektury to przewodniki i albumy. Niezwykle wymagająca wobec siebie, ale nie w stosunku do innych. Każde przedsięwzięcie, którego się podejmie, kończy się sukcesem. Jest też doskonale zorganizowana – jeśli masz chwilę wolnego czasu, ona już dawno go zaplanowała! A żeby nie było tak kolorowo, to jest straszną niezdarą! Ma problemy z koordynacją, potyka się o własne nogi i upuszcza jedzenie brudząc siebie i wszystkich dookoła. Lubi jazdę na rowerze, spacery, jedzenie na bazarach i zapachy Azji. Nie znosi biegać, leżeć przed telewizorem i zmarnowanego czasu. Od podróży oczekuje niezapomnianej przygody, wspaniałych plenerów i ciekawych twarzy do sfotografowania.

Marcin Paczek

Rocznik 1984. Nie został pilotem, choć pochodzi z Dęblina, i może dobrze, bo lepiej pasuje do niego blichtr wielkiego miasta. Przez wiele lat najlepiej w życiu wychodziło mu bycie studentem, lecz w końcu musiał rzucić tę pasję i jak każdy porządny obywatel pójść do pracy. Skutek? Jego ulubionym powiedzeniem stało  się „Jestem wyluzowany”, a po 2 latach ucieka na roczny urlop, mając nadzieję że słowo stanie się ciałem.  W wolnych chwilach fan rosyjskiej prozy i Sapkowskiego, oraz wszelkich sportów wyświetlanych na szklanym ekranie. Interesuje się w zasadzie wszystkim, byle nie dłużej niż przez tydzień, a jedyną pasją, której pozostaje wierny jest poszukiwanie drugiego dna. Mistrz negocjacji i uporu. Miłośnik dobrego sprzętu i luksusowych gadżetów, usilnie szukający swojej drogi do skromności. Nic nie robi na pół gwizdka, w związku z czym wielu rzeczy nie robi w ogóle.   Na każdy temat ma jakieś zdanie i często staje w opozycji do reszty świata. Lubi świstaki,  nalewki swojego teścia, zielone owoce (bo pomagają na trawienie), pad tai i dużo wolnej przestrzeni. Nie znosi przegrywać, życiowej rutyny, leżenia na plaży, stania w miejscu, ogórkowej z makaronem i kawy. W podróży liczy na mocne doznania kulinarne, zmianę perspektywy i poznanie wielu ciekawych osób.

 

Myśl o podróży dookoła świata pojawiła się w naszych głowach na długo zanim się poznaliśmy. Mniej więcej wtedy, gdy zaczęliśmy samodzielnie żyć, myśleć, mieszkać i robić co nam się żywnie podoba. Zrealizowaliśmy kilka studenckich wyjazdów, bliższych i dalszych, z myślą zarobienia paru groszy lub też dla samej przyjemności. Czytaliśmy podróżnicze blogi z pozycji ludzi, którzy myślą: „Oh! Ah! Też bym tak chciał/chciała! Ale gdzie?! Z kim?! Za co?! Boję się!”

Kiedy się spotkaliśmy, okazało się, że problemy „z kim” i „boję się” już nas nie dotyczą. I tak od słowa do słowa, nieśmiałe myśli zaczęły się werbalizować, zmieniły się we wspólne marzenie, a po roku stały się planem. Celem, który realizowaliśmy nieprzerwanie przez kolejne półtora roku. Zbieraliśmy fundusze, kupowaliśmy sprzęt, planowaliśmy trasę, czytaliśmy więcej i więcej blogów, żeby zamienić marzenie w rzeczywistość.

Teraz wyjeżdżamy na wschód w poszukiwaniu nowych doznań, wspaniałych ludzi, niekończących się możliwości i wolności. Nie wiemy czy będziemy trzymać się naszego planu. Nie wiemy czy objedziemy świat, czy nie utkniemy gdzieś na kilka miesięcy. Nie wiemy jak będzie wyglądał najbliższy rok. Jedyne czego jesteśmy pewni, to że ma być to największa przygoda naszego życia.

 

61 Responses to “O nas”

  1. Ogórkowej z makaronem to jeszcze nie jadłam…:) Fajnie napisane…pisaliście o sobie czy jedno o drugim?

  2. Pierwszy krok jest zawszy najtrudniejszy, gratuluję Wam przełamania pierwszych podróżniczych lodów i zaplanowania tak fenomenalnej wyprawy. Ja też nie znoszę stać w jednym miejscu, a włóczyć się po świecie wolę z mężem niż w pojedynkę :)

  3. Jacek pisze:

    Swietna sprawa gratuluje! Jesten tylko ciekaw jaki budżet jest „mniej-więcej” potrzebny na taką wspaniała przygode? pozdrwaiam

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Nie da się powiedzieć „mniej-więcej”. Wszystko zależy od czasu podróży, odwiedzanych krajów i osobistych preferencji. Z dotychczasowego doświadczenia możemy powiedzieć, że dzienny koszt podróży na dwie osoby w Azji to: w tańszych krajach, jak Kambodża, Laos, Wietnam, 40$, a w droższych, jak Chiny, Malezja, 55-60$.

      • Robert pisze:

        Dodam, że dzienny budżet podróży rowerowej po Japonii, w wersji – śpimy w parkach, jemy to, co ze sklepu (w tym kraju: kawa, herbata, napoje, dania ciepłe, zimne – full wypas), kąpiemy się w onsenach – wynosił w niższych poziomach 50 PLN/osobę, a średnio ok. 70 PLN/osobę.
        Pozdrowienia!

        • paczkiwpodrozy pisze:

          No to bardzo tanio jak na Japonię! My ją ominęliśmy właśnie ze względu na ceny. Ale rowerem zawsze jest taniej :) Tak trzymać!

  4. Marian pisze:

    Zbyt duzo piszecie o sobie a za malo o odwiedzanych miejscach. Czuje u was nadmiar ego, co mnie odrzuca. Z zalozenia takie blogi powinny edukowac, bawic i wprowadzac w inny swiat, tych, ktorzy z roznych powodow nie moga podrozowac. Idealem dla mnie jest pan Cejrowski, ktory nie mowi o sobie ale o miejscach, do ktorych czytelnika/widza zabiera. Reasumujac: jestem zawiedziony waszym blogiem. Co mnie obchodza wasze opinie na wasz temat. Za duzo tego JA u was chlopcy i dziewczeta…

  5. Logos Amicus pisze:

    Nie słuchajcie nudziarzy 😉
    Cieszcie się sobą i odwiedzanymi miejscami.
    Czytając Was, odżywają moje własne wspomnienia :)

    http://wizjalokalna.wordpress.com/tag/azja/

    Pozdrawiam,
    szerokiej drogi życzę,
    StB

  6. Ina pisze:

    skąd wzieliście pieniądze na tą podróż??

  7. Ruda pisze:

    kibicuje mocnooooo i trzymam kciuki za Was
    i zapraszam na mój blog

  8. Pawel S pisze:

    Ale fajowsko macie, też robiliśmy kiedyś z żoną podobną trasę. Trudno się powstrzymac od pierdzielenia jak stary dziad, ale moze zacytuję takiego goscia, ktory nas upił w Australii dobrym winem. „stick to you dolars and make the most of it” – Ciągnijcie, tę podróż jak najdłużej, a kiedy macie dość to zmiencie sobie kraj 😉 Dobrej zabawy!

  9. senka pisze:

    Mialam dreszczy czytajac o Was!! Niesamowicie odwazni jestescie i dla mnie ogromna motywacja:), bo kiedys i sama planuje wybrac sie w taka podroz:) Uwielbiam Wasz blog i mam nadzieje ze jeszcze dlugo bedziecie podrozwac i pisac!! Powodzenia moi drodzy!

  10. gra-muzyka.pl pisze:

    Rozwiązaliście problemy „z kim” i „boję się” . A czy rozwiązaliście problemy Za co?! To często też istotny problem, zwłaszcza gdy się chce podróżować dookoła świata …

  11. Liwia i Joki pisze:

    Hej hej! Ale pozytywnie, fajnie się czyta o Waszych przygodach, zwłaszcza, że też na 2 kółkach i w kaskach. 3mamy kciuki, śledzimy i mamy nadzieję, że kiedyś nasze szlaki się przetną. Niebawem też ruszamy między kontynentalnie! :)

  12. Mamutek pisze:

    Dopiero zabieram się za czytanie Waszego bloga, ale już sposób w jaki się przedstawiliście bardzo mi się podoba. Widziałam wiele Waszych zdjęć w Internecie i bardzo jestem ciekawa Waszych podróży. Zapowiada się ciekawie:)

  13. Tomasz pisze:

    Witam, cieszę się bardzo, że znalazłem waszego bloga, jest to dla mnie potwierdzenie mojego stylu życia, jak się coś na prawdę chce osiągnąć to da się i jest to samą przyjemnością :) w sumie to tylko sami stoimy na drodze spełnienia swoich marzeń.
    Ja rok temu spakowałem walizki i wyjechałem na Filipiny, rok mieszkałem na takiej malutkiej wysepce Siquijor, a obecnie mieszkam w Ormoc, to takie jedno z najbardziej poszkodowanych miast po tym najwiekszym na świecie tajfunie.
    Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga o życiu na Filipinach – http://poszukujacraju.blogspot.com
    Pozdrawiam gorąco, oraz życzę powodzenia w realizacji swoich planów :)
    Tomasz i Jhing

  14. Aszka pisze:

    Dołączam się do pytania poprzedników i poprzedniczek. Skąd wziąć pieniądze na taką wyprawę i ile to was to kosztuje? Ja z chłopakiem już od dawna myślimy o takiej wyprawie ale szacunkowy koszt to ok. 100 000/ 150 000 zł tak wyliczyliśmy. Też pracujemy już od dwóch lat i mimo że oszczędzamy i zbieramy to w takim tempie życia nie starczy na zebranie… Nie wierzę, iż Marcin w dwa lata zarobił tyle. Podajcie jakieś informację proszę :) „Oh! Ah! Też bym tak chciał/chciała! Ale gdzie?! Z kim?! Za co?! Boję się!” nam tylko została kwestia za co i to chyba jest największy problem dla każdego kto chce gdziekolwiek jechać. podzielcie się wiedzą proszę :)

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Po pierwsze, nie potrzebujecie 150.000, ani nawet 100.000, przez pierwsze półtora roku wydaliśmy znacznie mniej. A po drugie, fakt, dostaliśmy część pieniędzy od gości weselnych :) Dacie radę! Niektórzy potrzebują więcej czasu, inni mniej, zależy od pracy, ale trzeba wierzyc że się uda! No i przede wszystkim – naprawde oszczędzać! My zmniejszyliśmy nasze wydatki o ponad połowę!

      • Aszka pisze:

        Wielkie dzięki! Budująca odpowiedź :) Od razu bardziej wierzę, że się uda. Btw fajny blog. Będę tu częściej zaglądać!

  15. Podróże MM pisze:

    Jako młodzi, 19-letni podróżnicy bacznie czytamy Waszego bloga w poszukiwaniu drogowskazów. Jesteście naszą wielką inspiracją i chcieliśmy Wam za to serdecznie podziękować. Przez próg musimy przejść sami, ale Wy uchylacie nam drzwi :) Pozdrawiamy ciepło i czekamy na co nowsze relacje!

  16. Marti pisze:

    Jesteście niesamowici:) Chciałabym kiedyś przemierzyć zachodni brzeg USA Waszym śladem, choć niestety – mimo kilku ekonomicznych wojaży po Europie – jestem jeszcze na tym etapie życia „Oh! Ah! Też bym tak chciał/chciała! Ale gdzie?! Z kim?! Za co?! ”

  17. helena pisze:

    Ciekawe przedstawienie! Me gusta mucho! Pozdrawienia od rodziny krezymon-pouyau wspominajac nasze spotkanie w Colon, Panama. Jesteśmy teraz w Chile. Probujemy znaleźć kupca dla naszego samochodu. Narazie nic konkretnego. Jak wam idzie? Co sądzicie o Kolumbii?
    Serdecznie
    Helena i Frederic z dziećmi

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Niezmiernie miło Was słyszeć! Kolumbia fantastyczna – ludzie wspaniali, a teraz jesteśmy w Ekwadorze i jeszcze długi czas w Ameryce Południowej przed nami! Odlatujecie do Australii, czy może Nowej Zelandii? Życzymy powodzenia ze sprzedażą samochodu! Pozdrawiamy!

  18. Swojska pisze:

    Weszłam tu przez przypadek poszukując pewnej łacińskiej nazwy… Nie czytam nigdy żadnych blogów. Zastanawiam się, czy jest jeszcze ktoś na tym globie kto podróżuje, ale tego nie relacjonuje na bieżąco, kto piecze świetne ciasto i nie afiszuje się z tym w necie, kto po prostu żyje i nie musi tego udowadniać na blogu, fejsie i Instagramie…
    Jestem od 25 lat w podróży i nie mam nawet swego profilu na Facebooku. To chyba znak, że mnie w ogóle nie ma. A może nie rozumiem po prostu współczesnego świata? Rocznik powyżej 1980 już tak ma; bez względu czy wypuszcza się na Borneo czy sadzi pietruszkę w ogródku pod Radomiem- obwieszcza to całemu światu. Nie oceniam tego zjawiska. Ono jest. Znak czasów i tyle. Boję się jednak, że znikają prawdziwe emocje (również podróżnicze) zżarte konsumpcją i wyścigiem o liczbę kliknięć tudzież miejsca w konkursach, rankingach itd. To refleksje ogólne, niedotycząca akurat tych autorów.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Witamy na naszym blogu i dziękujemy za konstruktywny komentarz!
      To prawda, że świat nieco wariuje ostatnio, ludzie dokumentują każdy swój ruch w sieci, ale spójrzmy na dobre strony tej sytuacji. Zobaczmy ile pojawiło się nowych możliwości, ile inspiracji jest na wyciągnięcie ręki, człowiek może odnaleźć nową pasję, nowy cel czytając takie blogi. Naszym zdaniem więcej z tego wynika dobrego, niż złego, choć wiadomo, że należy zachować umiar. Jak we wszystkim.
      Pozdrawiamy!

  19. bloo pisze:

    Śledzę Was od pewnego czasu utwierdzając się w przekonaniu, że taka przygoda, to najlepsze co tuż po studiach i przed wpadnięciem w wysysający życie wir pracy (tak przynajmniej ją postrzegam) może mnie spotkać. Co najważniejsze – mam z kim! Wiemy gdzie i choć oboje jesteśmy niepracującymi studentami wychodzimy z założenia, że jak się bardzo chce to i „za co” się znajdzie (nie powiem, po cichu, a czasem na głos liczymy na gości weselnych). Jak dobrze pójdzie, za 1,5 roku ruszymy w trasę :)
    Najbardziej chyba imponuje mi Wasza wytrwałość w prowadzeniu bloga. Obecnie jest to część Waszego utrzymania, stąd pewnie dodatkowa motywacja, ale i tak duże „wow” i szacun dla formy, treści, częstotliwości. Jakieś magiczne przepisy na udanego bloga? 😉

    • paczkiwpodrozy pisze:

      My jak zaczęliśmy planować naszą podróż też byliśmy jeszcze studentami! Co prawda Marcin dostał później bardzo dobrą pracę, ale podróżować można za naprawdę niewielkie pieniądze! Goście weselni na pewno pomogą, a my trzymamy kciuki by się udało! A co do bloga: jak bym miała policzyć zyski, to pewnie wyszłaby mi złotówka za godzinę, więc pieniądze na pewno nie są motywacją. Magiczny przepis? Trzeba to kochać! W innym wypadku skończyłabym tak jak Marcin prowadzenie dziennika: w Moskwie :)

  20. Majka pisze:

    Życzę kolejnych udanych wypraw. Jesteśmy z mężem 36 lat po ślubie i nigdy nie znudzą nam się wspólne wakacje i krótkie weekendowe wyjazdy.
    Ale kiedyś zróbcie sobie przerwę na powiększenie rodziny. Bo tak naprawdę w życiu najpiękniejszy jest uśmiech wnuczki.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Oczywiście, są rzeczy ważniejsze niż miłe spędzanie czasu. Ale szczerze mówiąc to myśleliśmy że najpiękniejszy w życiu jest uśmiech córki/syna. :)

  21. Marta pisze:

    Chciałabym Wam bardzo podziękować za Waszą ciepłą relację z Bali… Po ponad 8 miesiącach przeżytych w Nowej Zelandii, miesiącach czasem trudnych, bo to nie tylko podróżowanie, ale i zwyczajne życie, dzieci w szkole, niepewna praca i takie tam różne koloryty rzeczywistości… wybieramy się w połowie maja w drodze powrotnej własnie na Bali. Chcielibyśmy spędzić tam miesiąc wolny od zmartwień, czy da się przeżyć, czy nie za drogo, po prostu beztrosko pocieszyć się życiem.
    W wielu różnych miejscach napotkałam negatywne opinie o Bali i trochę nas to przeraziło. Ale po przeczytaniu Waszych wpisów już wiem, że będzie dobrze. Dziękuję :-)

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Na pewno będzie dobrze! Wszystko zależy od Was i od tego jak sami sobie ten wyjazd ułożycie! Powodzenia!

  22. paczkiwpodrozy pisze:

    Panie Marianie, blog to nieco inne medium niż program telewizyjny, więc nie do końca wydaje nam się, że można te dwie rzeczy porównać. Blog to nie strona internetowa o podróżach, nie jest prowadzony przez osoby anonimowe, ten blog to nasza opowieść o naszej podróży. Wielu znajomych wręcz zarzuca nam, że zbyt mało jest na tym blogu o nas, że zbyt wiele piszemy o miejscach, a zbyt mało o własnych przeżyciach, więc w przyszłości będzie tu o nas jeszcze więcej. Przykro nam, że pana zawiedliśmy i niestety nadal będziemy zawodzić. Pozdrawiamy!

  23. Domowe pisze:

    Podziwiam takich ludzi jak Wy. Z tego co zrozumiałem to za weselne pieniądze + pewnie część odłożonych ruszyliście w podróż. Niektórzy wolą budować dorosłe życie i na pewno po weselu myśleliby o mieszkaniu, pracy, może dzieciach… Wy jeździcie i cieszycie się życiem, które ma się jedno! Gratuluję!!! A to że piszecie więcej o Was i Waszych przeżyciach… To tylko świadczy jak Wam jest miło, przyjemnie i jak jesteście sobą zafascynowani :) to też jest piękne. Pozdrawiam i powodzenia!!!

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Na myślenie o pracy, mieszkaniu i dzieciach będziemy mieli resztę naszego życia, a teraz zrobiliśmy sobie małą przerwę od „myślenia”. Polecamy każdemu!

  24. Wanda - Olga pisze:

    Kasiu i Marcinie, uwielbiam Was za posiadanie cudownej energii, za mądrość życiową bo cóż może być piękniejsze jak pasja poznawania świata, ludzi i tego wszystkiego dookoła. Teraz póki jesteście młodzi, macie siłę, pomysły, zdrowie etc. jest to możliwe. Widać po zdjęciach że nic nie umknie Waszej uwadze, a to bardzo cenne by dostrzegać nie tylko najmniejszą istotę ale i barwę i kształt czy formę. Wchodząc dziś na Waszą stronę, za sprawą orangutanów na Borneo do których się wybieram w marcu 2016 pragnę życzyć wspaniałych przeżyć w wielu zakątkach naszego GLOBU – serdecznie pozdrawiam i dziękuję za „gościnę” -Wanda

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Pani Wando! Dziękujemy serdecznie za tak przemiły komentarz! Staramy się czerpać z życia, jak najwięcej i wiemy, że ta podróż dostarczy nam wspomnień na następne kilka lat spokojnego życia w Polsce! Życzymy powodzenia z orangutanami i polecamy zajrzeć do ośrodka Semenggoh niedaleko Kapit!

  25. Paweł pisze:

    Hej, gdzie albo jak się poznaliście ? Pytam bo żeby zgrana para na szlaku dookoła świata to marzenie nie jednej/jednego 😛

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Pawle! Poznaliśmy się na studiach, jak tysiące innych par. Nasza pierwsza konwersacja dotyczyła podróży i tak już zostało. Po prostu trzeba trafić na odpowiednią osobę i dalej już samo się potoczy! :) Pozdrawiamy!

  26. tomek pisze:

    super pomysł! super działania! super przygoda! sam odwiedziłem 140 kraje, niestety sam . powodzenia

  27. o. Kajetan SVD pisze:

    Witaj Kasiu i Marcinie. Z zainteresowaniem ogladnalem Wasze reportaże z Ekwadoru. Przepracowalem w Ekwadorze 22 lata. Na terenie diecezji Sucumbios pracowałem wśród: Los Cofanes, Siona-Secoya, Quichuas de la Amazonia, Shuaras (w tym regionie zyja tylko w czterech wspólnotach) m.in. Taruka i Etsa. Dlugo opowiadac na temat ich wedrowki z południa Ekwadoru z prowincji Zamora-Chinchipe.
    Tez przezylem piękne chwile wśród Huaoranis, którzy sa objeci działalności duszpasterska przez misjonarzy kapucynow z Coca.
    Na pozostałym terenie Ekwadoru pracowałem wśród Quichuas de la Sierra. I en la Costa, glownie wśród LOS MONTUBIOS. Zapraszam tez na moja strone http://www.gornagrupa.werbisci.pl Zamieszczone sa tam reportaże, które zrobiliśmy przy współpracy z telewizja kablowa z Grudziadza.
    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. o. Kajetan SVD

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Ojcze Kajetanie!
      Z ogromną przyjemnością przeczytaliśmy Ojca komentarz, jako że podczas naszej podróży mieliśmy szczęście poznać wielu księży misjonarzy, zarówno w Boliwii, jak i w Argentynie. Doświadczyliśmy z ich strony ogromnej gościnności i życzliwości, mieliśmy szansę wiele się nauczyć, zobaczyć jak funkcjonuje Kościół w tych krajach i ciepło wspominamy wszystkie te spotkania. A poza tym Kasia ma wujka, który jest werbistą, pracował przez wiele lat w Argentynie, a obecnie mieszka w Hiszpanii. Jak do tej pory nie mieliśmy okazji go poznać, ale mamy nadzieję, że jeszcze nadejdzie czas.
      Pozdrawiamy serdecznie!
      Kasia i Marcin

  28. Wojtek B pisze:

    Między 40 a 60 USD dziennie w Azji na dwie osoby, czyli średnio 50 na dwie, a zatem średnio 25 na jedną osobę. Nie wiem ile czasu podróżowaliście po Azji, a ile po Ameryce Południowej, ale jeśli przez rok, no to pi razy drzwi circa about wychodzi około 9 tys. USD na osobę na rok, czyli jakieś 30 tys. zł. Nie wiem zatem, dla kogo są te podróże, ale na pewno nie dla mnie, bo zgromadzenie takiej kwoty (a nie jestem bezrobotny, pracuję zawodowo) graniczy z niemożliwością… Gdzie i jak można zebrać taką kwotę? Pozdrawiam i życzę dalszych wspaniałych wojaży.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Wojtku!
      Zebranie takich pieniędzy to nie kwestia miesiąca, czy dwóch. To kwestia lat. I mówimy tu o latach wyrzeczeń: bez przyjemności, prezentów, kina, restauracji itp. Nam również nie było łatwo zebrać tych pieniędzy, ale jeśli postawi się wszystko na jedną kartę, to jak najbardziej jest to możliwe.

  29. Wojtek B pisze:

    Ależ ja też nie mówię o tygodniu, miesiącu czy roku. Jeśli zarabiam x złotych i – bez ekstrawagancji, w 99.5% są to wydatki typu „muszę”, a nie typu „chcę” – na koniec miesiąca zostaje mi 50 do 300 zł, to zebranie 30000 zł zajęłoby mi 100-300 miesięcy lub więcej… A co prezentów, kina, restauracji: jak są dwie osoby (lub więcej), które zgadzają się, że „dla wyższego celu” nie będziemy sobie kupować prezentów, nie będziemy chodzić do kina/teatru, nie będziemy jeść w restauracjach etc. ok. W moim jednak przypadku rodzina i najbliżsi nie wyobrażają sobie (ja zresztą też nie), że mogliby nie dostać choć jakiegoś małego upominku, a co do teatru, kina, restauracji, to fajnie jest, jak się ma przy sobie już dziewczynę/narzeczoną/żonę lub chłopaka/narzeczonego/męża i oboje tak postanawiają, ale jak niby z kimś, kogo się dopiero spotyka, nie pójść choć raz na jakiś czas? W sumie mógłbym zostać pustelnikiem nie spotykającym się w ogóle z płcią przeciwną, ale czy o to chodzi?

    A tak nawiasem mówiąc: to nie tylko kwestia pieniędzy. Zastanawiam się o pierwsze, jak zareagowali na Waszą podróż najbliżsi (rodzice etc.), a dwa, czy tylko ja jestem w takiej sytuacji, w której i materialnie, i nie tylko muszę się zajmować jednym z rodziców i wyjazd dłuższy niż na maksimum kilka tygodni w ogóle nie wchodzi w grę…

    Ale nie myślcie sobie, że jestem jakiś zgorzkniały, życzę Wam naprawdę jak najlepiej, mam nadzieję, że przeżyjecie jeszcze mnóstwo fantastycznych przygód, a na stare lata dzieciom i wnukom będziecie opowiadać o tym, co przeżyliście. :-) :-) Chodzi mi w zasadzie wyłącznie o to, że sam do końca życia będę mógł sobie tylko o takim czymś, jak Wy robicie, pomarzyć i czytać z życzliwością, a jednocześnie nutką zazdrości…

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Wojtku!
      Prawda jest taka, że we dwójkę zawsze jest łatwiej. Jedną pensję można odłożyć, a drugą przeznaczyć na wszystkie opłaty i wydatki. Wtedy szybciej można zaoszczędzić pieniądze, ale tylko jeśli dwie osoby chcą tego tak samo mocno. Poza tym musimy przyznać, że mamy ogromne szczęście, bo rodzice nasi są samowystarczalni i popierają wszystkie nasze projekty w 100%. Niestety sytuacje życiowe stawiają ludzi w trudnym położeniu i nawet z wystarczającą ilością środków, wiele osób nie może pozwolić sobie na dłuższy wyjazd. Wtedy trzeba po prostu wykorzystać maksymalnie możliwości, które się posiada i cieszyć się z krótszych wyjazdów, które przecież też mogą być bardzo satysfakcjonujące! Nie ma co obserwować życia innych, bo ono tylko z daleka wydaje się takie fajne. Tak naprawdę każda sytuacja ma plusy i minusy, a my po powrocie do domu, choć przeżyliśmy wspaniałą przygodę, będziemy cieszyć się nieskończenie, że już jesteśmy z powrotem.
      Pozdrawiamy i głowa do góry!
      Życzymy wielu pięknych podróży, nie ważne jak bliskie lub dalekie by były!

  30. Marcin pisze:

    Dziękuję za kontakt do rodrideza pingo obsluzyl nas znakomicie rekiny mureny zowie dzieki

  31. Dominika pisze:

    Kurczę czytam waszego bloga i postanowiłam wejść w zakładkę o nas i o tu niespodzianka Marcin z mojego małego miasteczka :) To super czytać bloga którego pisze wspólnie z drugą połówka ktoś z Dęblina !
    Życzę wam rozwoju bloga i swoich pasji ! I Gratuluję super bloga :)
    Pozdrawiam ciepło z Chin !

  32. Ewelina pisze:

    Nie czytałam do tej pory tak świetnych opisów „o mnie” na blogu. Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu owocnych podróży!

  33. Madzi pisze:

    Jesteście dla mnie inspiracją! Nie mogę się oderwać od Waszych zdjęć, są genialne! Gratuluję odwagi w spełnianiu marzeń i szalonych pomysłów na kolejne wyprawy. Super się Was czyta i smakuje. Gdzie można Was obecnie spotkać? :)

  34. Joanna pisze:

    swietny Blog!!!! własnie jadę z rodziną na Bali. Wasze wpisy o Bali sa najbardziej interesujące !!! Gratuluje zapału, odwagi, miłości i duzego optymizmu :) Trzymam za Was kciuki:)

  35. Anna Szudra pisze:

    i nic już w życiu nie będzie takie same… po przeczytaniu waszego bloga, utwierdziłam się w przekonaniu, że to jest cel i sens mojego życia!
    mam do pokonania jeden problem – Z KIM? znaleźć odpowiednią osobę, to sztuka… cała reszta jest do ogarnięcia ! wystarczy chcieć!
    Dzięki !

Odpowiedz na „MartiAnuluj pisanie odpowiedzi