Boso po raju

kohrong-21

Pod koniec naszego pobytu w Kambodży, całkiem niespodziewanie trafiliśmy na tropikalną wyspę. Nie mieliśmy tego w planach, aż do przyjazdu do Tajlandii, bo w końcu to tam są te wszystkie kultowe, backpackerskie mekki, które koniecznie trzeba odwiedzić, Pomyśleliśmy jednak, że fajnie byłoby zakończyć pobyt naszych przyjaciół jakimś relaksującym akcentem, a i nam, po trzech miesiącach podróży, przydałoby się trochę odpoczynku.

Spojrzeliśmy na mapę, a tam wysp jak na lekarstwo. Wybór padł na Koh Rong i dziś, po zobaczeniu kilku bardzo popularnych, tajskich wysp, możemy śmiało powiedzieć, że była to jedna z lepszych decyzji. Koh Rong bije je wszystkie na głowę!

Dlaczego?

Po pierwsze i najważniejsze: kartki najbardziej popularnego przewodnika na świecie nie krzyczą: To miejsce jest na topie! Musisz tam jechać! Jest mała wzmianka, że taka wyspa istnieje, niekoniecznie zachęcająca, a to oznacza, że niewielu turystów tak naprawdę tam dociera. Na wschodnim, najbardziej rozwiniętym turystycznie wybrzeżu, są zaledwie trzy resorty z trzcinowymi bungalowami, które idealnie wpisują się w krajobraz wyspy. Zamiast betonowych hoteli, w wiosce jest kilka giesthouse’ów i restauracji, a wszystkie to urokliwe, drewniane domki stojące na palach.

Kiedy płynęliśmy na Koh Rong promem, poznaliśmy dwóch Australijczyków, którzy już zacierają ręce na myśl o zyskach z turystyki na wyspie. Planują wybudować tam większy hotel, czy betonowy, tego nie wiemy, ale z pewnością niewiele czasu musi upłynąć, żeby wyspa stała się równie popularna, co jej siostry na tajskim wybrzeżu.

Po drugie i bardzo ważne: Koh Rong, to bardzo mała wysepka i w dużej mierze w tym leży jej urok. Nie ma na niej dróg, nie ma samochodów i skuterów. Każdego ranka budzi nas pianie koguta, zamiast hałasu samochodowych silników. W niewielkiej wiosce, toczy sie normalne, codzienne życie. Rybacy wracają z połowu o poranku, dzieci pędzą na lekcje angielskiego, udomowiony bawół przechadza sie po plaży.

Wszędzie chodzi się boso, bo całe wybrzeże to jedna wielka plaża, bez grama betonu. Jest kilka słabo zaopatrzonych sklepików, kilka niezłych restauracji, Pani przy molo smaży nieziemsko tanie i pyszne banany. Nikt nie krzyczy “one dollar”, zamiast tego lokalesi codziennie zapraszają do gry w siatkówkę plażową i frisbee. Po kilku dniach znamy już wszystkich: turystów, którzy zasiedzieli się trochę zbyt długo, wiecznie “wesołą” obsługę resortu, roześmiane dzieciaki I starszyznę, przesiadującą na progach swoich domów.

Jeśli tego Wam jeszcze mało, na Koh Rong można znaleźć wszystko, czego oczekuje się od rajskiej wyspy. Jest krystalicznie czysta woda obmywająca oślepiająco białą plażę z drobnym, miękkim piaskiem. Są bungalowy ukryte w cieniu palm i własny hamak rozwieszony na ganku. Są i łódki kołyszące się spokojnie na wodzie, w świetle wschodzącego słońca.

Jak nazwać takie miejsce, jeśli nie rajem?

Więcej zdjęć z Koh Rong w galerii:

Koh Rong 02-05.10.2012

13 Responses to “Boso po raju”

  1. No to bylo jakis czas temu, ale caly czas bardzo milo wspominamy.

  2. Bartek pisze:

    Czytałem ten wpis w autobusie i mi się odechciało do pracy iść… 😉

  3. Andrzej pisze:

    Hej! Czym robicie fotki? Bardzo ładne…

  4. Kasia pisze:

    Przepieknie!

  5. Bartek pisze:

    Ale tam musi być cudownie, a ta czysta woda… mmm :)

  6. arek pisze:

    Byłam na paru wyspach w Tajlandii i faktycznie ta się do nich nie umywa! Nie jest tak zadeptana przez turystów.

  7. Cudne zdjęcia i cudna wyprawa:) Raj na ziemi:)

  8. Słuchajcie, dotarłem na Koh Rong rok po Was i jestem przerażony. Albo widzieliście inną wyspę albo przez ostatni rok zdarzyły się tu cuda nie z tej ziemi. Ośrodków z bungalowami nie ma kilka tylko kilkadziesiąt, ok. 14.00 całe zakwaterowanie jest full. Drogo jak diabli, za byle jaką jedynkę wołają sobie 20$, a ceny wcale nieskomplikowanych bungalowów sięgają 80$ – szok! do tego niemal wszystkie ośrodki przy głównej przystani promowej prowadzone przez nabzdryngolonych ekspatów puszczających muzę nie dla każdej wrażliwości, tylko współczuć miejscowym :-( gdyby nie faktycznie piękna woda i piasek, znikałbym stąd w ten sam dzień :-/

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Tak, to prawda. Dostalismy ostatnio zapytanie odnośnie tej wyspy, a kiedy próbowaliśmy wyszukać namiar na bungalowy, w których spaliśmy okazało się że jest ich z 20! Już kiedy tam byliśmy, na łodzi spotkaliśmy inwestorów, którzy planowali wybudowanie tam nowego resortu. Przebąkiwali też coś o nowym lotnisku w pobliżu? No cóż… świat się komercjalizuje szybciej niż myślimy, tym bardziej dotarcie na taką wyspę przed wszystkimi jest bezcenne.

Odpowiedz na „KasiaAnuluj pisanie odpowiedzi