LITO zaczepił nas kiedy buszowaliśmy po targu pełnym tropikalnych owoców, egzotycznych zwierząt i magicznych ziół.
– Hola! Chcecie popływać po rzece Itaya? Mam łódkę, mogę Was zabrać, pokazać Belen, mój dom, widok na miasto. Chcecie? – zapytał obdarzając nas szczerym, szerokim uśmiechem, równocześnie pokazując zeszyt pełen rekomendacji na zachętę.
Chcieliśmy popływać po rzece Itaya, może nawet dopłynąć do Amazonki na zachód słońca, ale nie tutaj, nie z nim, nie z jakimś przypadkowym gościem, który zaczepił nas w środku jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic miasta. Nie ważne jak szczery miał uśmiech i ile prawdziwych lub fałszywych rekomendacji.
Było już późne popołudnie kiedy wybraliśmy się na oficjalną przystań, wynająć oficjalną (czyt. bezpieczną) łódkę. Ale że akurat była niedziela i turystów sporo, łódki się skończyły, a my straciliśmy swoją szansę. Następnego dnia mieliśmy już wyjeżdżać z Iquitos, więc przyparci do muru postanowiliśmy jednak zadzwonić do Lito.
– Hola! Oczywiście, nie ma sprawy, mam czas. Mnóstwo czasu! – zakrzyknął uradowany, kiedy nieśmiało zapytaliśmy, czy może nam zorganizować wycieczkę w tym momencie – Spotkajmy się tam gdzie ostatnio, przy zielarkach, za 10 minut! – zdążył jeszcze powiedzieć kiedy przerwało nam połączenie.
Pojechaliśmy do Belen. Na ten sam targ, na którym rano przepychaliśmy się przez ludzką masę, wśród tysięcy towarów, okrzyków, gwaru, smrodu i śmieci. O tej porze został już tylko smród i śmieci. Targ był opustoszały, tylko gdzieniegdzie jeszcze kręciły się pojedyncze osoby sprzątające swoje stoiska, a zza przymkniętych, barowych drzwi, dochodziły nas ludzkie śmiechy. Mimo że słońce jeszcze nie zaszło, wszędzie panował półmrok, bo blaszane dachy z powodzeniem blokowały dopływ dziennego światła. Im głębiej zapuszczaliśmy się w labirynt targowych uliczek, tym większy czuliśmy niepokój i tym jaśniej paliła się czerwona lampka: Chyba nie powinniśmy tu być. Z każdą sekundą przyspieszaliśmy kroku, z każdą minutą bardziej kurczowo trzymaliśmy torbę z aparatem, nie byliśmy pewni co czeka nas na końcu drogi. Na szczęście czekał Lito ze swoją córeczką i szerokim, życzliwym uśmiechem na twarzy. Popłynęliśmy zobaczyć Belen o zachodzie słońca.
——————————————————————————————————————————————————————————————————————————
BELEN to dzielnica położonego w głębi amazońskiej dżungli Iquitos – największego miasta na świecie, do którego nie można dotrzeć drogą lądową (jak płynęliśmy Amazonką do Iquitos tutaj). To jedno z tych miejsc, w które lepiej nie zapuszczać się po zmroku, a w dzień nie nie warto schodzić z utartych szlaków. To miasto zbudowane na palach, całkowicie zdane na kaprysy wznoszącej się i opadającej rzeki Itaya. Miasto zapomniane przez Boga, gdzie ponad 60 tysięcy ludzi żyje w warunkach skrajnego ubóstwa, często bez prądu i pitnej wody, w domach skleconych z drewnianych desek. Przez kilka miesięcy w roku wznosząca się rzeka Itaya zalewa domy w Belen, zmuszając mieszkańców do wyniesienia się na ulicę, albo życia na niewielkich, drewnianych platformach zainstalowanych w środku już i tak przecież małego domu. Opadający poziom wody rozwiązuje niektóre problemy, ale pojawiają się nowe: na wysychającym dnie rzeki tworzą się bagna połączone ze śmietniskiem, które utworzyli wokół siebie ludzie, a zalęgające się w nim komary roznoszą malarię i dengę, która co roku zbiera żniwo wśród mieszkających w Belen dzieci i dorosłych.
Belen to smutne miejsce, chyba jedno z najsmutniejszych jakie widzieliśmy, ale nawet ta skrajna bieda może być czasem piękna. My znaleźliśmy piękno w uśmiechu jego życzliwych mieszkańców, w radości skaczących do wody dzieci i w dobrych oczach Lito, który zabrał nas na tę wycieczkę. O zachodzie słońca, z podwójną tęczą na niebie, Belen wygląda naprawdę pięknie i rodzi się nadzieja, że ktoś zajmie się tymi ludźmi i zmieni ich życie na lepsze.
My, jako turyści przyjeżdżający do Iquitos zaledwie na kilka dni, niewiele możemy zrobić. Nie pomożemy wszystkim, ale możemy pomóc Lito, dając mu pracę. Jeśli macie ochotę popływać po rzece Itaya, albo zorganizować inną wycieczkę w okolicy – zadzwońcie do Lito:
965-894-930
Więcej zdjęć z Iquitos znajdziecie w galerii:
Iquitos 09-10.05.2015 |
Wyjątkowo smutne i niepokojące zdjęcia… Szkoda, że tak niewiele możemy zrobić by pomóc.
Pewnie moglibyśmy coś zrobić, ale to wszystko byłoby tymczasowe. Dlatego wstawiliśmy namiar na Lito – to niby tyko jedna osoba, ale też aż jedna rodzina, której możemy choć minimalnie pomóc.
bardzo ciekawy post, człowiek nabiera pokory…
oj tak, a będąc tam jeszcze bardziej…
Rzeczywiście smutne miejsce. Choć tatuś z córeczką całkiem szczęśliwi – cali żółci i uśmiechnięci
To dzięki nim wyszliśmy z tego miejsca weseli, mimo że weszliśmy smutni.
Ogrom świata, którego nie znamy ale możemy poznać właśnie dzięki takim stronom jak Wasza. Brawo.
Dzięki Krzysiek za tak miły i pozytywny komentarz. Będziemy się starać dalej!
faktycznie smutne zdjęcia, dobrze, że chociaż tęcza się pokazała i na chwilę dodała kolorów temu miejscu..
Tęcza odkryła trochę piękna – naszym zdaniem.
Czasem warto przełamać pierwszy lęk przed nieznanym, nawet w najgorszej dzielni w okolicy.
No to muszę się wreszcie kiedyś wybrać na Pragę z aparatem
Jak zwykle – tekst pełen prawdy i fantastyczne zdjęcia. Fajnie z Wami podróżować nawet po tych „trudnych” miejscach… Dzięki!!!
Dziękujemy, nie spodziewaliśmy się tak wspaniałego odbioru tego trudnego tematu. Ale Wy (czytelnicy) nigdy nie zawodzicie!
To zdjęcie z tęczą dodaje nadziei i wyjątkowo pasuje do tego tekstu…
Fajnie, że dołożyliście swoją cegiełkę dla tego miejsca. Gdyby tak każdy zamiast przechodzić obojętnie zrobiłby choć mały gest w stronę biedniejszych i słabszych świat wyglądałby inaczej.
Łatwiej pomóc osobie, którą się widzi, zna, której się współczuje, niż komuś zupełnie obcemu. A my pomagamy i tak za mało
Świetny tekst, wspaniałe zdjęcia, mimo że miejsce jest „trudne”…
O trudnych miejscach też należy mówić – my do tej pory tego unikaliśmy, ale czas to zmienić!
Takie miasta jak to mają swój niezwykły urok i klimat, ale zarazem są troszkę przerażające…
Jaka cudowna tęcza, że też udało Wam się ją uchwycić na zdjęciach