Baliśmy się – no dobra, JA się bałam.
Bałam się jechać do Ameryki Łacińskiej po tym co usłyszałam w Azji. W Azji, w której nie nosi się aparatu w plastikowym worku z supermarketu, ani nie owija plecaka metalowym łańcuchem. Gdzie nikt nie boi się podróżować nocnym autobusem, a napady z bronią są bardzo rzadkie. Gdzie wszyscy się uśmiechają, bo jest BEZPIECZNIE.
Bałam się, że nie będę mogła fotografować, że po zmroku będziemy musieli bunkrować się w hotelu, a podróżować będziemy wyłącznie głównymi drogami. Bałam się, że każdy pojazd zaparkowany na poboczu to bandyci, a za każdym rogiem złodziej czeka na okazję.
Bałam się może przez pierwsze 3 tygodnie, a potem dotarła do mnie rzeczywistość – znacznie mniej brutalna, niż opowiadane historie. Po Ameryce Łacińskiej podróżują miliony turystów, kilku z nich spotka coś przykrego, poskarżą się rodzinie, przyjaciołom, a potem historia pójdzie w świat. To prawda, że prawdopodobieństwo napadu, czy kradzieży jest w tej części świata znacznie większe, niż w większości miejsc w Azji, ale przy odrobinie rozsądku byliśmy w stanie uniknąć problemów. Przynajmniej jak na razie…
W Ameryce Środkowej odwiedziliśmy 6 krajów, a wcześniej także Meksyk, który dla ułatwienia uwzględniliśmy w tym zestawieniu. W niektórych z nich czuliśmy się bardziej bezpiecznie, w innych mniej, a nasze wrażenia przedstawiamy poniżej za pomocą skali i opisu.
***** – bardzo bezpiecznie
**** – bezpiecznie
*** – średnio bezpiecznie
** – mało bezpiecznie
* – niebezpiecznie
****Meksyk
(*****Jukatan i Baja California)
Najbardziej bałam się właśnie Meksyku. Nawet nie przed samym wyjazdem, ale po 2 miesiącach spędzonych w paranoicznym USA. W mediach ciągle to samo: walka z gangami narkotykowymi, morderstwa, nielegalni imigranci. Według Amerykanów całe zło świata skupiło się w Meksyku. Co najdziwniejsze, nawet sami Meksykanie mieszkający w Stanach, boją się jeździć do własnego kraju, zaczęliśmy się więc bać i my.
Porzuciliśmy swój pierwotny plan wjechania do Meksyku z Teksasu i wybraliśmy najbezpieczniejszą drogę – przez Półwysep Kalifornijski. Na początku byliśmy dość podejrzliwi, ale z perspektywy czasu Meksyk wydaje nam się być jednym z najbezpieczniejszych krajów w regionie. Mimo wszystko, warto śledzić najnowsze informacje – podczas naszego pobytu w Meksyku, policja miała problemy z gangami w Michoacan i wszyscy odradzali nam podróżowanie w tamte rejony. Z kolei w przypadku Półwyspu Kalifornijskiego i Jukatanu czuliśmy się na tyle bezpiecznie, by kempingować na dziko.
Ludzie
Ludzie są niesamowicie przyjaźni i pomocni, policja, choć podobno skorumpowana, nie stwarzała żadnych problemów przy rutynowych kontrolach, jeździliśmy wszędzie, bez ograniczeń, nawet po drogach bezpośrednio przy granicy z Gwatemalą i naszym jedynym problemem okazała się wiedźma, która rzuciła na nas zły urok na targu czarnej magii w stolicy.
Drogi
W Meksyku drogi dzielą się na dwie kategorie: cuota i libre. Cuota to płatne autostrady, których jest w Meksyku cała sieć, a libre to normalne drogi – czasem lepszej, czasem gorszej jakości. Opłaty za cuota są bardzo wysokie, więc my cały kraj przejechaliśmy drogami libre. Zdecydowanie najgorzej prezentują się w górach, np. trasa do Cuetzalan (dziura na dziurze), czy z Oaxaca do Puerto Escondido, a najlepiej na Jukatanie, gdzie większość dróg jest dwupasmowa.
Najbardziej obawialiśmy się jazdy w stolicy Meksyku, bo o tamtejszym ruchu samochodowym krążą legendy, ale czekało nas miłe zaskoczenie. Oprócz przedmieść, które faktycznie są szalone, ruch w mieście jest bardzo poprawny (znacznie spokojniejszy niż w San Jose, czy Panama City). Żeby uniknąć stresu warto wjechać i wyjechać ze stolicy płatną autostradą (cuota).
****Belize
(***Miasto Belize)
Belize to najrzadziej zaludniony kraj w Ameryce Środkowej, a jego mieszkańcy żyją głównie na wsi lub w niewielkich miastach. Stolica kraju Belmopan liczy niecałe 20 000 ludzi, więc to już o czymś świadczy. W takiej rzeczywistości, chyba jedynym miejscem, gdzie można czuć się zagrożonym jest największe miasto kraju – Belize (70 000 mieszkańców!). Byliśmy tam zaledwie przez kilka godzin, ale faktycznie miejsce nie zachęca do zwiedzania. Jest zaniedbane, obdrapane, pełne biednych ludzi wałęsających się po ulicach. Jeśli tam przyjeżdżać to tylko po to, by złapać prom na Caye Caulker, albo pochodzić po turystycznej dzielnicy w porcie, zupełnie z innego świata.
Ludzie
Mieszkańcy Belize to w większości Kreole (potomkowie afrykańskich niewolników), a więc ich kultura i mentalność znacznie różni się od tej spotykanej w sąsiednich krajach. Są otwarci, weseli i bezpośredni – czasem nawet za bardzo! Dużo łatwiej nawiązać z nimi rozmowę niż z Meksykanami, nie mówiąc już o Majach z Gwatemali, a poza tym mówią po angielsku!
Drogi
W Belize są dwie główne drogi – jedna z północy na południe, druga ze wschodu na zachód. Obydwie są bardzo wąskie i w złym stanie, nie licząc nowego odcinka na samym południu kraju. Komfort jazdy zwiększa liczba samochodów, których jest bardzo niewiele, więc przez większość czasu można swobodnie lawirować pomiędzy dziurami.
Większość pozostałych dróg jest nieasfaltowa, nawet te, które na mapach pokazywane są jako drogi główne (np. Coastal Highway).
***Gwatemala
(**Miasto Gwatemala, drogi wokół Jeziora Atitlan, niektóre wulkany)
Wjeżdżając do Gwatemali z Meksyku, czy Belize, od razu zauważa się różnicę: przed każdym sklepem, apteką, nie mówiąc już o banku, stoi strażnik z bronią. Każdy budynek jest zakratowany, a produkty wielokrotnie kupuje się z ulicy, czekając aż sprzedawca przekaże je przez dziurę w metalowych prętach (coś na kształt monopolowego w Warszawie o północy).
Niewiele rzeczy można zrobić na własną rękę, bo (ponoć) jest to zbyt niebezpieczne. Na Wulkan Santa Maria wchodziliśmy w obstawie dwóch uzbrojonych policjantów, a okrążyć Jeziora Atitlan nie mogliśmy w ogóle, bo (według LP) równało się to prawie gwarantowanemu napadowi. Nie wiemy ile jest w tym prawdy, a ile turystycznej propagandy, ale po Gwatemali podróżuje ogromna liczba turystów i jedyne przypadki, o których słyszeliśmy, to drobne kradzieże w chickenbus’ach. Pod koniec wyjazdu czuliśmy się już na tyle bezpiecznie, by zdecydować się na samodzielną wspinaczkę na Wulkan Tajumulco.
Ludzie
Mieszkańcy Gwatemali, a szczególnie Majowie, są bardzo zamkniętą w sobie nacją. Ciężko dotrzeć do nich uśmiechem, czy miłym słowem, za to bardzo łatwo choćby jednym dolarem. W żadnym kraju Ameryki Środkowej nie byliśmy traktowani tak bardzo przedmiotowo (turysta to pieniądz), jak właśnie w Gwatemali.
Drogi
Jeżdżenie po gwatemalskich drogach to przygoda sama w sobie. Nie licząc dwupasmowej trasy z Miasta Gwatemala do Quetzaltenango, drogi są wąskie i kręte, choć w całkiem niezłym stanie technicznym. Najgorszym problemem jest liczba samochodów, a w szczególności wolnych ciężarówek, które bardzo ciężko wyprzedzić przy tak dużym ruchu i ciągłych zakrętach. Trzeba też uważać na kierowców chickenbus’ów, którzy są lekko szaleni i niewiele sobie robią z innych użytkowników drogi.
Inna kategoria to drogi szutrowe, których jest w Gwatemali sporo, co sprawia że kraj jest idealną destynacją dla fanów off-roadu. Trzeba jednak uważać, bo niektóre z nich są naprawdę wymagające, np. ostatnie kilometry do Laguna Chicabal lub końcowe 60 km bezpośredniej trasy Flores – Lanquin, gdzie na wybojach zniszczyliśmy komputer.
***Honduras
(**La Ceiba i Tela, *Tegucigalpa i San Pedro Sula)
O bezpieczeństwie w Hondurasie pisaliśmy już wcześniej tutaj. Mówiąc w skrócie: nie taki diabeł straszny jak go malują. W wielu miejscach czuliśmy się bezpieczniej niż w Gwatemali, np. nad Jeziorem Yojoa i w zachodniej części kraju (Copan Ruinas i Ruta Lenca). Z drugiej strony w La Ceiba i Tela byliśmy bardzo ostrożni i woleliśmy nie wychodzić z hotelu po zmroku.
Ludzie
Za to ludzie w Hondurasie są fantastyczni! Świadomi tego jak ich ojczyzna postrzegana jest na świecie, doceniają każdego turystę odważnego na tyle, by zapuścić się w mniej znane regiony kraju.
Drogi
Honduraskie drogi, choć nie najlepszej jakości, to ulga po zatłoczonej Gwatemali – są puściutkie! Podobnie jak w Belize, dziura goni dziurę, szczególnie w rzadziej odwiedzanej, zachodniej części kraju, ale brak samochodów sprawia, że jazda jest bardzo przyjemna.
****Nikaragua
(***Managua)
Mimo złej sławy, Nikaragua to jeden z bezpieczniejszych krajów Ameryki Środkowej. W przeciwieństwie do Gwatemali, czy Hondurasu podróżowaliśmy tam bez ograniczeń, używając wszystkich dróg i samodzielnie wspinając się na tamtejsze wulkany (Telica i Cosiguina).
Ludzie
Mieszkańcy są mili i pomocni, a po kraju podróżuje się bardzo łatwo i tanio. Nawet tam trzeba być jednak bardzo ostrożnym, bo napady nadal się zdarzają, jak w przypadku przykrej historii Bike The World.
Drogi
Duża niespodzianka! Otóż okazuje się, że Nikaragua ma jedne z najlepszych dróg w regionie, dzięki pomocy ze strony Wenezueli, która sponsoruje większość ich infrastruktury. Nie są to co prawda kilku pasmowe autostrady, ale przy tak niewielkim ruchu samochodowym, nie są one wcale potrzebne. Wystarczy nowy i równy asfalt, by podróżować szybko i bez problemów.
*****Kostaryka
(***San Jose)
Kostaryka uważana jest za najbezpieczniejszy kraj Ameryki Środkowej, o czym może świadczyć niespotykana nigdzie indziej (za wyjątkiem Jukatanu) liczba wycieczek zorganizowanych z Europy, czy USA. Lwia część kostarykańskich dochodów pochodzi właśnie z turystyki, więc rząd inwestuje w bezpieczeństwo bardzo duże pieniądze. Jest to bowiem rozstrzygający czynnik, dla którego duże firmy turystyczne wybierają Kostarykę, jako cel swoich wycieczek, a nie np. Nikaraguę.
Ludzie
W Ameryce Środkowej nikt Kostarykańczyków nie lubi. Może dlatego, że są bogatsi, a może dlatego, jak twierdzą wszyscy, iż uważają się za lepszych od innych i zadzierają nosa. Coś w tym jest, bo mieszkańcy Kostaryki wydali nam się dość zarozumiali i nastawieni na zarabianie pieniędzy bardziej, niż ich biedniejsi sąsiedzi.
Drogi
Kostaryka jest bardziej rozwinięta i dużo droższa niż inne kraje w Ameryce Środkowej, w związku z czym spodziewaliśmy się po niej lepszej infrastruktury i lepszych dróg. Tymczasem nawet główne trasy, jak Panamericana są w marnym stanie, a najdziwniejsze jest to, że za te kiepskie drogi każą sobie płacić. Nie wiedzieliśmy czy śmiać się, czy płakać kiedy zobaczyliśmy bramki na „autostradzie” prowadzącej do stolicy: jeden pas, pełno dziur, ale pieniążek poprosimy.
****Panama
(**Colon)
W Panamie nie spędziliśmy zbyt wiele czasu, więc ciężko nam ocenić bezpieczeństwo, ale na pierwszy rzut oka wydała nam się bardzo spokojna. Ze wszystkich stolic w Ameryce Środkowej, to właśnie Miasto Panama uznalibyśmy za najbezpieczniejsze, choć oczywiście są dzielnice, do których nie warto się zapuszczać.
Ludzie
Niestety Panamczycy nie zrobili na nas najlepszego wrażenia. Uznaliśmy ich za największe „niemiluchy” w Ameryce Środkowej – nigdy nie pójdą na rękę, nie zrobią niczego bezinteresownie, są kłótliwi i nieprzyjaźni.
Drogi
Panamericana jest cały czas w budowie, ale już niedługo będzie można przejechać odcinek 500 km, od granicy z Kostaryką do Miasta Panama, piękną dwupasmową autostradą.
Trochę trudniej jest w stolicy, bo choć mają tam bardzo dobrą sieć dróg, wiaduktów i mostów, to jest ona dość skomplikowana dla nowicjuszy, a na domiar złego Panamczycy jeżdżą jak szaleni. Nasze poczucie bezpieczeństwa podczas jazdy nigdy nie było niższe.
Więcej informacji o poszczególnych krajach znajdziecie tutaj:
w wakacje zamierzam ruszyć w miesięczną objazdówkę do i z Meksyku. Myslalam, ze moze cala Ameryke Srodkowa moze uda sie nawet przemierzyc, ale teraz widzę, że bez sensu!
Dziękuję za post i wszystkie posty, bardzo się przydadzą przy planowaniu!
Ameryka Środkowa wydaje się mała, ale jest bardzo dużo do zobaczenia! W miesiąc mogłabyś zobaczyć kawałek Meksyku, Belize i Gwatemalę – to taka standardowa trasa, którą dużo osób robi Powodzenia!
No właśnie z tą Ameryką PD i Środkową jest ten problem, że każdy słyszał jakąś historię, i że te historie, jeśli już coś się stanie – są grube – napad, broń, porwanie, pobicie, nie mówiąc już o zabójstwie…. A to bardziej działa na psychikę niż jakieś historie azjatyckich naciągaczy, które zdarzyły się prawie każdemu.
Podobnie jest z RPA, a w rzeczywistosci to takie same kraje jak inne, na pewno trzeba bardziej uwazac niz w Eurpie, ale generalnie jak guza nie szukasz, to go sobie nie nabijesz 😉
Przyda się, gdy będę tam wyjeżdżać!
Pamietam jak podobnie jak Wy przed wyjazdem do Ameryki Poludniowej obawialam sie o bezpieczenstwo, co w wiekszosci przypadkow okazalo sie niepotrzebne. Poza Brazylia (w ktorej szczegolnie w duzych miastach trzeba uwazac gdzie sie chodzi) nigdzie nie czulismy sie w najmniejszy stopniu zagrozeni. Jezeli natomiast chodzi o Brazylie, to jakies 80% ludzi podozujacych po tym kraju, z ktorymi rozmawialismy bylo przynajmniej raz okradzionych/napadnietych. Niestety sami mielismy ta dosyc watpliwa przyjemnosc spotkania z panem z nozem wielkosci maczety, ale stracilismy tylko stary aparat i stary telefon, a nam poza doznana trauma nic sie nie stalo To poczucie zagrozenia tam wynagradzaja jednak mega sympatyczni ludzie, pyszne jedzenie i wspaniale miejsca do odwiedzenia i przy zachowaniu moze nieco wiekszej niz normalnie ostroznosci polecalabym kazdemu Brazylie odwiedzic.
My z Brazylią też mamy nieprzyjemne wspomnienia i podczas tej podróży postanowiliśmy omijać ją dużym łukiem. A jakie są Twoje odczucia co do Peru? Bo my mamy wrażenie, że już wkrótce wjedziemy do najniebezpieczniejszego kraju w jakim kiedykolwiek byliśmy.
Peru?? Ani przez chwile nie czulismy sie zagrozeni. A spedzilismy tam w sumie nieco ponad 100 dni. To juz chyba bardziej Boliwia, aczkolwiek tez nie przypominam sobie jakiegos szczegolnego poczucia zagrozenia. Tylko ta Brazylia pod tym wzgledem nieciekawa (ale ze wzgledu na wszystkie inne walory zdecydowanie chcialabym tam wrocic, tym bardziej, ze nie udalo nam sie wszystkiego co bysmy chcieli zobaczyc i mam jej nieco niedosyt, no i Amazonia! Pokochalam i z mila checia wroce!)
Dziekuje bardzo za informacje! Szykuje sie do podrozy motocyklem z USA do Chile w 2019 mam nadzieje, ze bedzie bez zadnych niespodzianek!
Na tak długiej trasie chyba nie da się uniknąć niespodzianek, byle tylko nie były to złe niespodzianki Powodzenia w trasie!
Dzięki bo lecimy za półtora tygodnia do Salwadoru, Gwatemali i Belize i zaczynam mieć takie lęki, że jestem gotowa zostawić aparat w domu. Najbardziej boję się o niego Trochę mnie uspokoiliście.