Od dawna czekaliśmy na moment, w którym pójdziemy w góry. Przez kilka dni tylko my i przyroda, spanie pod milionem gwiazd, widoki jak z pocztówek, żadnych wsi, czy sklepów, woda filtrowana ze strumienia i cały dobytek na plecach.
Najpierw musieliśmy się zaaklimatyzować, bo 4750 m n.p.m., na które mieliśmy się wspiąć to nie przelewki. Pierwszego dnia pojechaliśmy na Lagunę 69, która zwaliła nas swoim pięknem z nóg, na szczęście w przenośni, więc byliśmy w stanie iść dalej. Drugiego zobaczyliśmy inne jezioro – Lagunę Paron i tym razem z chodzeniem nie było już tak różowo. Wracając z przełęczy, dość ciężką, kamienisto-piaszczystą drogą, na łysych oponach, poślizgnęliśmy się przy zjeździe i łup! o ziemię. Prędkość była minimalna, a w upadkach mamy już niemałą wprawę, więc tylko założyłam plecak z aparatem na grzbiet, żeby przy następnej wywrotce się nie potłukł i pojechaliśmy dalej. Po kilku kilometrach zaryliśmy o ziemię po raz drugi, tym razem porządnie. Wiatr się zerwał, cały pył poszedł w górę i w jednej chwili, przy znacznej prędkości, wpakowaliśmy się w dziurę pełną piachu. I łup! Marcin o ziemię, a ja o Marcina. Wstałam lekko oszołomiona i automatycznie zabrałam do podnoszenia motocykla, do czego Marcin nie za bardzo się kwapił.
– Aaaa! – usłyszałam krzyk za plecami – Zdejmij to ze mnie! – odwróciłam się i spojrzałam na Marcina z otępieniem – Motor! Noga! Motor! – powtarzał ciągle, a że mój mózg pracował jeszcze w spowolnionym tempie, chwilę zajęło mi zrozumienie, że motocykl przytrzasnął mu stopę.
I tyle było z naszego chodzenia. Podniosłam motocykl nienaturalnym przypływem sił i jakoś wspólnie doczołgaliśmy się do miasteczka. Następnego dnia poszliśmy do lokalnego szpitala, bo stopa zrobiła się sina i opuchnięta.
– Złamanie?
– Nie, tylko stłuczenie – zawyrokował lekarz – tydzień i wszystko będzie po staremu.
(a tak na marginesie, rentgen i wizytę załatwiliśmy w 15 minut i zapłaciliśmy tylko 10 dolarów – polskie szpitale mogłyby się uczyć)
Znajomi, z którymi mieliśmy iść na 4-dniowy trek Santa Cruz już wyruszyli, a my w perspektywie mieliśmy kilka dni bez ruszania się z pokoju. Marcin wykorzystał swoją kontuzję do maksimum: kazał sobie przynosić obiady do łóżka, serwować herbatki i we wszystkim usługiwać, jakby był obłożnie chory. Mąż każe, żona robi. Po kilku dniach było już dużo lepiej. Maści i leki pomogły, a opuchlizna zupełnie zeszła. Co innego jednak przejść się wokół placu, a co innego przemierzyć 55 km po górach. Czekać dłużej już nie mogliśmy, ale iść też nie za bardzo, więc poszliśmy.
Poszliśmy z plecakami, namiotem, sprzętem do gotowania i filtrem do wody, przygotowani, że po pierwszym dniu zawrócimy. Daliśmy radę, a całą trasę uwieczniliśmy w naszym najnowszym vlogu. Zobaczcie jak wygląda trek Santa Cruz, dzień po dniu – obozowanie, wspinaczka, krajobrazy, a wszystko przy pięknej, andyjskiej muzyce.
Zobaczcie też nasze wcześniejsze vlogi z Peru!
Kilka praktycznych informacji o treku Santa Cruz
Dystans: 45 km
Czas: 3-4 dni
Sezon: maj-wrzesień
Cena wstępu: 65 soli za wejście do Parku Narodowego na 7 dni
Wysokość n.p.m.: 3400 (Vaqueria) – 4750 (Punta Union) – 2900 (Cashapampa)
Stopień trudności: średni
Transport: jedyny autobus do Vaqueria odjeżdża o 7 rano z dworca w Yungay; z Cashapampa autobusy powrotne do Caraz jeżdżą kilka razy dziennie
Nocleg: na trasie przygotowane są dobrze oznaczone miejsca do kempingowania
Jedzenie: na szlaku nie ma żadnych wiosek, więc w żywność trzeba zaopatrzyć się w Caraz
Bagaż: wynajęcie poganiacza i muła nie jest drogie; w czasie naszego pobytu Pony Expeditions z Caraz oferowało cenę 70 soli za dzień wraz z wypożyczeniem namiotu dla poganiacza; jedzenie trzeba zapewnić poganiaczowi we własnym zakresie
Więcej zdjęć z treku Santa Cruz w galerii:
Trek Santa Cruz 09-12.06.2015 |
No to kiedys musicie zrobic trek Santa Cruz de la Sierra:)
Trek nizinny?
Tak, choc pagorki tez sie znajda:)
Szkoda, że w końcu nie udało się spotkać. Do Cochabamby nie dojechaliśmy.
No szkoda. Ale kto wie, moze jeszcze bedzie okazja:)
Po prostu zapierajace dech w piersiach!
Ładnie tam
Pięknie
Super!
Fajne timelapsy się przewijają przez klip.
Pytanie w ile składacie coś takiego w drodze – kiedy macie czas na świąteczne zakupy ?
końcówka to sarkazm ;P
Za długo Pawel, zdecydowanie za długo! Ale i na zakupy znaleźliśmy czas
Paczki w podróży a ten tego… ilu aparatów używacie. Bo ja naliczyłem dwa czy się mylę ?
Nie, nie tylko jeden
Świetny film, piękne zdjęcia, niesamowite scenerie, wspaniała przygoda…
Wow! Piękny vlog! I w ogóle miejsce! Zazdro! Myślę, że dopadłaby mnie choroba wysokościowa i nie byłoby mi łatwo 😛
Dlatego warto się zaaklimatyzować, a potem żadne wysokości nie będą Ci już straszne!
Fajny filmik i wspaniałe widoki.. Szkoda tylko tego „kolegi”
A tam szkoda, po prostu zmienił robotę, teraz jest strażnikiem przełęczy
Muzyka idealnie wkomponowana w to co się ogląda
A to cieszymy się że tak myślisz, bo akurat tego nie byliśmy pewni
Iwona! Looooook. … two great polish guys in Perú….
Ależ kusicie, Paczki! Jestem bardzo ciekawa jak radzicie sobie z jedzeniem, na zdjeciach widac butle i powiedzmy kuchenke? Co powiecie na artykuł o tym jak sobie radzic w tej kwestii, kiedy na dłuższym szlaku nie znajdziemy żadnej wioski czy innego miejsca do zaopatrzenia sie? Pozdrawiam
Maja! Tak się świetnie składa, że dokładnie taki post jest w przygotowaniu! Mamy nadzieje, że znajdziesz w nim coś dla siebie!
Super, dzięki ogromne za wpis i filmik :). Właśnie się niedługo wybieram do Huaraz. Mam tylko nadzieję, że warunki pogodowe umożliwią trekking (niestety już pora deszczowa :/).
Trzymamy kciuki! Niestety z pogodą nawet w porze suchej nie jest łatwo…
Cześć! Ten vlog uwielbiam, muzyka cudnie dobrana, krajobrazy obłędne! Pytanie laika: sprzęt (namiot, kuchenkę gazową, śpiwory, nawet buty górskie) zabraliście z Polski czy kupiliście na miejscu? + Czy istnieje możliwość wypożyczenia namiotu tam gdzieś, np. w Caraz? Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź:D Ula.